Jak Google Pixel radzi sobie w codziennej pracy? Czy jego pochlebne opinie w recenzjach są słuszne? Oto moje wrażenia po pierwszych miesiącach spędzonych z tym telefonem.
Od jakiegoś czasu miejsce poczciwego Huawei P8 Lite (którego nie oszczędzałam i który przeleciał ze mną niezły kawał świata) zajął Google Pixel, dumnie promowany w spotach i reklamach jako „Phone by Google”, „następca Nexusów” czy „smartphone premium od Google”. Uprzedzając pytania, swój egzemplarz kupiłam w USA podczas majowego pobytu w Dolinie Krzemowej na Google IO. W Polsce niestety nie mamy jeszcze żadnego Google Store, więc ciężko o kupno tego produkty w nad Wisłą.
Telefon spędził ze mną już jakiś czas a co bardziej dociekliwi followersi na Instagramie czy Twitterze dopytują o recenzję, zatem i jest. Oto moje wrażenia po pierwszych miesiącach z Google Pixel.
Dlaczego wybrałam Google Pixel?
Pomimo faktu, że pracuję m. in. na Macbook Air i bardzo doceniam w wygodę pracy czy flow, to zdecydowanie nie należę do wielkich fanów Apple. Dlatego też, o ile dopuszczam pracę na kompach spod znaku jabłuszka, o tyle kompletnie nie przekonują mnie na chwilę obecną ich telefony. O ile może iPhone X pokazuje w końcu coś nowego, o tyle jego poprzednicy kompletnie nie wyróżniali się niczym nowatorskim na tle wielu świetnych telefonów obsługiwanych przez Androida.
Ponadto kierunek w jakim zmierza nie tylko Android, ale także Google ze swoim hardwarem, czy kilku innych producentów smartfonów w ostatnim czasie, coraz mocniej skłania mnie do pozostania właśnie przy platformie z zielonym robocikiem.
Google Pixel wydał mi się bardzo interesującą opcją już w chwili premiery. Pierwszeństwo aktualizacji, świetne osiągi, rewelacyjny aparat wspierany przez inteligentny software – to wszystko sprawiło, że Google Pixel znalazł się na czele mojej krótkiej listy kandydatów na nowy telefon. Korzystając z okazji podczas pobytu w USA postanowiłam go kupić i poddać swoim własnym testom. Jak wypadły?
Google Pixel – wrażenia po pierwszych miesiącach używania telefonu
Google Pixel to także przede wszystkim naprawdę dobry sprzęt. Ciężko doprowadzić go do zadyszki. Działa bardzo szybko i płynnie. Czytnik linii papilarnych także działa u mnie bez zarzutu, nawet gdy odblokowuję telefon lekko wilgotną dłonią. Znajduje się z tyłu, co jest dla mnie bardzo wygodnym rozwiązaniem (jestem z tych, którzy uważają, że za każdym razem, gdy ktoś odblokuje telefon czytnikiem na kciuk, umiera jeden jednorożec – sorry ¯\_(ツ)_/¯).
Obudowa telefonu wykonana jest z metalu i szkła (plecy). Google Pixel fajnie leży w dłoni, ale niestety bywa bardzo śliski (zwłaszcza w „niestandardowym” ułożeniu, np. gdy jest maksymalnie pionowo, podczas pisania w łóżku). Zdarza mu się wyśliznąć np. gdy wieczorem przed snem przeglądam sieć. W moim przypadku na pewno pokuszę się o jakieś dodatkowe etui, które pomoże mi zapobiegać tego typu wypadkom ?
Muszę też przyznać, że jak dotąd, mimo braku etui, obudowa jest bez zarzutu. Mój model to kolor „Very Silver”, czyli w praktyce biały przód, jasno srebrne plecy oraz białe szkło w górnej części tylnej obudowy. Mimo to nie brudzi się, a szklany panel zadziwiająco długo pozostaje czysty. Sama obudowa bardzo przypomina swoim wyglądem iPhone i niestety, nie można od tych porównań uciec. Bardzo często mój telefon mylony jest właśnie ze smartfonem od Apple i bardzo wiele przypadkowych osób widzi to podobieństwo.
To co w Google Pixel najlepsze – asystent, aparat i wszystko, o czym marzy każdy geek
Przejdźmy teraz do kilku spraw, które może dla zwykłego śmiertelnika są mało istotne, ale dla mnie – podobno rasowej geek girl – były jednym z podstawowych kryteriów wyboru akurat tego konkretnego telefonu. Od dawna z uwagą śledzę poczynania giganta z Mountain View, oraz korzystam z wielu udostępnianych przez Google usług. Nie wyobrażam sobie życia bez kalendarza Google, Google Drive i Docs, Gmaila, Map, wyszukiwarki czy wielu innych usług. W moim domu jest także Google Home, dlatego bardzo chętnie postanowiłam sprawdzić, jak w tym całym ekosystemie poradzi sobie Pixel.
Google Pixel posiada bowiem na pokładzie wbudowanego Asystenta Google. Nie będę się rozwodzić nad istotą tej usługi, sami sprawdźcie:
Telefon ten ma także pierwszeństwo w aktualizacjach systemu, dlatego już od dawna cieszę się najnowszą wersją Androida i jego funkcjonalnościami, podczas gdy mój poprzedni telefon dostał aktualizację ledwo do wersji 6.1.
Inną fajną sprawą, zarezerwowanąw chwili obecnej tylko dla posiadaczy Pixeli, jest dostęp do nowej usługi – Google Lens, która została zaprezentowana w maju na tegorocznym Google IO. W skrócie, jest to system wyszukiwania informacji w zdjęciach. Rozpoznaje np. książkę ze zdjęcia, numer telefonu na sfotografowanej wizytówce, nazwę sklepu na fotografii. Następnie wyszukuje w sieci informacje na ten temat lub powiązuje je z usługami systemu. Dzięki temu możemy zadzwonić na numer ze sfotografowanej wizytówki od razu dzięki Google Lens – bez potrzeby przeklepywania numeru. Z resztą, sami sprawdźcie o co chodzi:
A tu szybki jak Google Lens działa „na żywo”:
Aparat
Po otrzymaniu przesyłki, której zawartością był oczywiście nowy telefon, pierwszą rzeczą, którą poddałam testom był aparat. Wiele się przecież osłuchałam o tym, jak świetnie się sprawdza, jak dobre robi zdjęcia i jak bardzo nie potrzebna staje się lustrzanka, gdy w kieszeni mamy Pixela. Kocham nowe technologie, ale mój rozum mimo wszystko poddaje zawsze w wątpliwość wszelkie powszechnie wychwalane rzeczy. Tak było i tym razem, dlatego po rozpakowaniu telefonu i wykonaniu na dzień dobry sesji fotograficznej niemal każdej rzeczy, jaką znalazłam w mieszkaniu, musiałam przyznać, że… jest faktycznie tak, jak mówią.
Aparat w telefonie sprawdza się naprawdę genialnie. Mimo że jest ze mną już trochę, ciągle potrafi mnie jeszcze zadziwić (jak ostatnio, gdy cykałam fotkę światła odbijającego się w kałużach. Po zmroku, w deszczu, na bardzo ruchliwym skrzyżowaniu. Znajomi pytali, kiedy to udało mi się wyskoczyć do Tokio – śmieszki twierdzą, że prawie jak Shibuya… ;)). Kilka przykładowych fotek z Pixela (resztę znajdziecie w tym folderze)
Moje zdjęcia wykonane Pixelem znajdziecie także na moim Instagramie (oznaczam je hashtagami #teampixel #pixel #googlepixel) natomiast jeśli chcecie zerknąć na fotografie wykonane Pixelem bez Instagramowych filtrów, zajrzyjcie tutaj:
Google lubi chyba jednak dopieszczać swoich klientów, ponieważ każdy właściciel Pixela dostał także dodatkowo nielimitowane miejsce w Google Photos na zdjęcia i filmy wykonane tym aparatem. How cool is that?
Podsumowanie
Google Pixel to świetny telefon, który w zupełności sprosta oczekiwaniom osób, które na codzień bardzo często korzystają ze swojego smartfonu, a przy tym lubią technologiczne nowinki. Naprawdę dużym plusem jest tu pierwszeństwo aktualizacji systemu, bardzo mocny aparat, wydajność i płynność, z jaką działa Pixel. Dodatkowym atutem dla geeków będzie szybszy dostęp do nowości, jak przykładowo Google Lens, a także nielimitowane miejsce w Google Photos.
Bateria w telefonie przy intensywnym używaniu wielu aplikacji spokojnie wystarcza na cały dzień. W mojej ocenie minusem jest to, że telefon mimo iż dobrze leży w dłoni, to jednak jest na tyle śliski, że łatwo może nam z niej wypaść w chwili nieuwagi.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona ze swojego telefonu. Jak dotąd sprawdza się naprawdę świetnie. Jeśli macie jakiekolwiek pytania odnośnie telefonu, piszcie śmiało w komentarzach – postaram się odpowiedzieć tak wyczerpująco, jak tylko będę w stanie 😉