Singapur to miejsce uważane za przedsionek Azji. Czy jest tak w rzeczywistości? Dziś przespacerujmy siętym przedsionkiem. Zabieram Was na fotograficzny spacer po mieście lwa, które pełne jest kolorów, różnorodności, i harmoni – bo świetnie łączy to, co tak odmienne. Gotowi?
Jeśli śledzicie mnie na Twitterze, Facebooku lub Instagramie, to na pewno zauważyliście mój wrześniowy spam zdjęciami i postami z… Singapuru ? W minionym miesiącu dostałam zaproszenie od Google na GBG Global Summit 2017, który miał miejsce właśnie w tym azjatyckim państwie-mieście. Był to niesamowity tydzień, podczas którego poznałam mnóstwo niesamowitych osób i brałam udział w wielu wartościowych warsztatach. Oprócz pracy był także czas na rozrywkę i zwiedzanie, a złapane kadry już dziś wjeżdżają na blog.
Podróż do Singapuru była moją pierwszą wizytą w Azji. Słyszałam, że jest to naprawdę dobre miejsce na początek swojej podróżniczej przygody z Orientem. Sam Singapur wydaje mi się dosyć „mało azjatycki”. Oczywiście znajdziemy tu wiele elementów architektury, kultury czy kuchni wschodniej, jednak przez cały pobyt miałam wrażenie, że z wyglądu bliżej mu do… Mountain View czy San Francisco, aniżeli do Hong Kongu.
Singapur – fotograficzny spacer po przedsionku Azji
Powyżej widzicie fragment widoku, jaki rozciąga się na Singapur z punktu widokowego na szczycie Marina Bay. Przed Wami akurat Gardens by the Bay oraz fragment portu. Obok sławnego basenu na dachu tego wieżowca, wygospodarowano miejsce na całkiem sympatyczną knajpkę oraz punkt widokowy dla turystów. Pejzaż miasta, jaki rozciąga się z 57. piętra Marina Bay jest niesamowity! I mówię to ja, osoba, która ma paniczny lęk wysokości! Sami zobaczcie:
O samym Singapurze na pewno można powiedzieć, że jest bardzo czysty, zadbany i bezpieczny. Nie raz wymykałam się nocą z hotelu, by pospacerować i złapać jakieś ciekawe kadry. Nie wiem tylko, na ile to zasługa kultury, a na ile dosyć restrykcyjnego prawa – oto tylko niektóre przykłady zakazów, które nie omijają także turystów:
- palenie tytoniu w miejscach publicznych,
- plucie,
- picie i jedzenie w metrze,
- rozmawianie w aucie przez telefon komórkowy (200 SGD i konfiskata telefonu),
- niespłukanie wody w toalecie
- żucie gumy
Tak, to nie pomyłka ? Do Singapuru nie wolno wwozić gumy do żucia. Nie wolno jej także żuć, ani sprzedawać na terenie miasta, pod groźbą kary mandatu wysokości 1000 dolarów singapurskich!
Pierwsze, co mnie uderzyło jeszcze na lotnisku, to ogromna ilość i intensywność kolorów. Wszystko było kolorowe i pełne roślinności. Wykładziny w terminalach, kwietniki, ściany, dekoracje, napisy, szyldy, ściany, ludzie… Miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą ubraną od stóp do głów na czarno ? Tuż po wyjściu z lotniska dał natomiast o sobie znać ten specyficzny klimat. Przywitało mnie wilgotne, słoneczne 31 stopni. W Polsce przy takich temperaturach się rozpływam, ale chyba dzięki tej wilgoci w powietrzu znosiłam temperatury naprawdę bezboleśnie.
Jestem także pod wrażeniem tego, jak współistnieją obok siebie nowoczesne galerie i przeszklone wieżowce, oraz stare, kolorowe, bogato zdobione kamieniczki. Spacerując po mieście nie raz miałam wrażenie, że wysokie, smukłe budynki niemal wyrastają na plecach 1-2 piętrowych domków i budynków.
Singapur to nie tylko mieszanka architektoniczna, ale i kulturowa. Nie mogłam odmówić sobie spaceru po Chinatown. Gdy zajrzę do Singapuru kolejnym razem, z pewnością odwiedzę także dzielnicę indyjską – niestety, tym razem zabrakło na to czasu. Wracając do Chinatown, jest to dobre miejsce na spróbowanie lokalnej kuchni czy zaopatrzenie się w pamiątki.
Znajdziecie tam wszystko – knajpki dla lokalsów, sklepiki z ziołami, herbatami, ceramiką, sklep z pałeczkami (gdzie ich ceny wahają się od kilku do kilkuset dolarów za zestaw), czy stragany pełne różności – od figurek, po elektronikę, kończąc na owocach. Dosyć łatwo znaleźć tam miejsce, gdzie możecie posmakować nieco orientu – od specjałów kuchni chińskiej, po owoc duriana zaserwowany na kilkadziesiąt różnych sposobów. Tak, próbowałam. Tak, nie polecam. Nie, nie spróbujęgo ponownie! 🙂
Singapur nierozerwalnie kojarzony jest także z tą mniej tradycyjną częścią miasta, gdzie królują wieżowce i nowoczesne bryły. Chyba dwa najbardziej charakterystyczne pod tym względem obiekty to wspominana wcześniej Marina Bay, oraz ogrody Gardens by the Bay (gdzie także udało mi się pójść), gdzie oprócz tropikalnego parku, znajdziecie także dwa parki botaniczne: Flowers Dome i Cloud Forest.