Site icon Geek Cat

Depresja – dlaczego ciągle jest tematem tabu?

Geek Cat - depresja tematy tabu dlaczego

Mimo wielu akcji informacyjnych, mam wrażenie, że depresja ciągle jest w naszym społeczeństwie tematem tabu. A szkoda, bo dotyczy coraz częściej osób z naszego otoczenia, rodziny, a może i nas samych…

Zanim przejdziemy do właściwego artykułu, chciałam dodać kilka słów. Ten tekst powstał kilka ładnych lat temu. Pierwotnie był opublikowany na jednym z moich poprzednich blogów, by potem trafić na długo “do szuflady”. Mam jednak wrażenie, że warto go opublikować ponownie – zwłaszcza, że samo sedno problemu z roku na rok przybiera na sile. Zapraszam dziś na zapis szczerej rozmowy z kilkoma osobami, które doświadczyły depresji na własnej skórze. Jak do nich dotarłam? Cóż… I mnie nie jest ona obca. 

Chciałam prosić o przyjęcie tego tekstu z szacunkiem i empatią – uwierzcie, nie łatwo jest opowiadać o takich doświadczeniach. Mam nadzieję, że  jednej strony ten artykuł dołoży malutką cegiełkę do szerzenia świadomości w kwestii depresji, a z drugiej – pomoże, chociaż jednej osobie, w podjęciu decyzji o tym, by sięgnąć po pomoc.

Depresją – jak z nią żyć?

Zima to specyficzna pora roku. Z każdego zakamarka wieje dekadentyzmem, nostalgią i dziwną aurą smutku, co wbrew pozorom dostarcza czwartej władzy sporo tematów. Media namiętnie poruszają temat depresji, nie tylko tej sezonowej. Na potrzeby tego artykułu zrobiłam mały research… Pełno jest tekstów mówiących o tym, jak sobie z nią poradzić, w jaki sposób poprawić sobie nastrój, co zrobić w sytuacji, gdy ta choroba staje się dla nas poważnym problemem. I ani jednego o tym, jak żyć z depresją w społeczeństwie.

Już sama wizyta w gabinecie psychiatry dostarcza chorym obaw. Zanim podejmą decyzję o udaniu się po pomoc do lekarza, zastanawiają się, czy otoczenie nie uzna ich za „wariatów”, przyklejając etykietę chorego psychicznie. Jak wiemy, nasze społeczeństwo – delikatnie rzecz ujmując – ma problem z akceptacją zaburzeń psychicznych wśród swoich członków. 

Powszechna jest stygmatyzacja osób chorych lub wmawianie im, że depresja jest fanaberią, wymysłem i jedyne, czego potrzebują, to „wziąć się w garść i nie dramatyzować”. Swoimi doświadczeniami podzieliła się ze mną E., która leczy się już od dwóch lat:

Sama wizyta u lekarza była dla mnie trudnym doświadczeniem. Pamiętam przychodnię, w której Poradnia Zdrowia Psychicznego znajdowała się na samym końcu korytarza. Za ciężkimi, ponurymi drzwiami, nad którymi umieszczony był ten napis. Gdy podchodziłam do nich, czułam na sobie wzrok osób zgromadzonych w korytarzu. W samym gabinecie było nieco lepiej, trafiłam na naprawdę dobrego lekarza. Uświadomił mi, że nie mogę się wstydzić tego, co mnie spotkało, bo depresja jest po prostu chorobą, a nie wynika z mojej winy.

Poczucie winy i niezrozumienia

Osoby cierpiące na depresję bardzo często czują się winne całej sytuacji. Nie tylko czują winę za swoją chorobę i stan, ale także czują się winne temu, że (w ich mniemaniu) są ciężarem dla bliskich. Dodatkowo poczucie winy łączy się ze wstydem, który często jest nieświadomie podsycany właśnie przez najbliższych:

Przyznanie się rodzicom do choroby było dla mnie bardzo trudne. Dowiedzieli się przypadkowo, dobre dwa miesiące po rozpoczęciu przeze mnie leczenia. Mama chciała podnieść moją torebkę, z której wypadły leki… Przeczytała ulotkę. To był dla rodziców szok. Najpierw mieli mi za złe, że im nie powiedziałam, zarzucali mi brak zaufania… a potem stwierdzili, że lepiej będzie, jeśli cała sprawa zostanie między nami. Przed rodzeństwem czy rodziną powinnam udawać, że wszystko jest w porządku.

– mówi M., u której depresję zdiagnozowano rok temu. Nie tylko ona doświadczyła wyparcia problemu przez najbliższych. Podobna sytuacja spotkała także S.

To było po pierwszej wizycie u psychiatry. Usłyszałam wtedy, że to depresja endogenna. Byłam w szoku… Ciężko było mi to wszystko zrozumieć, zastanawiałam się, jak to mogło mnie spotkać. Wróciłam do mieszkania, które wynajmowałam razem z przyjaciółką. Spytała, co się stało… „W końcu to przyjaciółka” – pomyślałam – „powiem jej”. Myślałam, że ulży mi, gdy wyrzucę to z siebie, byłam pewna, że ona mnie zrozumie. Myliłam się… Usłyszałam od niej jedynie, że wmawiam sobie chorobę. Że psychiatrzy są idiotami, że łatwo ich zmanipulować, a ja chcę jedynie zwrócić na siebie uwagę… Zamurowało mnie. Straciłam do niej zaufanie.

Osoby z depresją w naszym otoczeniu

Skoro tak często najbliżsi nie potrafią zrozumieć sytuacji chorego, wyobraźmy sobie, co dzieje się w miejscu jego pracy czy nauki. Jak często pracodawca, który przyjmuje zwolnienie lekarskie wystawione przez psychiatrę, po powrocie chorego do pracy będzie traktował go na takich samych warunkach, jak wcześniej? Teoretycznie – powinien. Praktyka jednak bywa różna. Tutaj znowu duży nacisk powinno się kłaść na kampanie informujące i uświadamiające. 

Sytuacje i wypowiedzi z którymi ja się spotkałam, dotyczyły faktu „cichej dyskryminacji” chorych po powrocie ze zwolnienia przez kolegów z pracy. Dochodziło do stygmatyzowania i odsunięcia się od nich. Koledzy przestawali z nimi rozmawiać, spotykać się po pracy czy choćby ucinać pogawędki w trakcie przerwy na kawę. Nie wiadomo, czy wynikało to z pogardy, czy po prostu niewiedzy, jak w takiej sytuacji powinniśmy się zachować… A co w sytuacji, gdy chory jest studentem?

Od rozpoczęcia roku akademickiego opuściłam przez chorobę sporo zajęć… Mamy już listopad. Lekarz, gdy dowiedział się o tym, sam zaproponował, że wystawi mi odpowiednie zwolnienie, bym w spokoju mogła zająć się powrotem do zdrowia, nie zawalając studiów. Zgodziłam się, gdyż zależy mi na tym, by je ukończyć, ale szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, jak prowadzący zajęcia zareagują na całą sytuację… Koledzy z roku nie wiedzą, co mi jest i wolę, by tak zostało

– mówi E. Depresja staje się niestety coraz poważniejszym problemem. Około 10% populacji już cierpi na tę chorobę, a osób dotkniętych problemem może być o wiele więcej, gdyż ponad połowa przypadków depresji ciągle pozostaje nierozpoznawana. Musimy uświadomić sobie, że nie jest to problem abstrakcyjny, lecz taki, który może dotknąć każdego z nas. 

Czy depresja nas definiuje?

Depresja nie wybiera. Chorzy na nią nie są osobami niezaradnymi życiowo, „świrami”, „psycholami”. Chorym może być nasz szef, brat, wykładowca, koleżanka z pracy. Mało kto z otoczenia moich rozmówczyń wie, że są one chore. Dlaczego?

– Boję się wytykania, wstydu… Ludzie chyba nie potrafią jeszcze zrozumieć, że depresja to choroba, taka jak cukrzyca czy problemy z sercem. Ludzie chorzy na te przypadłości nie słyszą od znajomych „wystarczy, że weźmiesz się w garść i przestaniesz dramatyzować”. Społeczeństwo szanuje takich chorych, natomiast „depresantów” – jeszcze nie.

– mówi E. Sama studiuje ekonomię. Włada trzema językami obcymi i pragnie założyć własną firmę. Podobnie jak M., która studiuje prawo. Osoby chore na depresję nie chcą być przez nią definiowane. Jak same mówią – oprócz choroby mają też życie, własne osobowości, ambicje. Fakt, choroba potrafi je często zagłuszać, ale dziewczyny nie chcą się poddawać.

– Skłamałabym, mówiąc, że nie ranią mnie opinie innych osób na temat mojej choroby, ale nauczyłam się nie brać ich do serca, chociaż było bardzo trudno. Terapia okazała się w tym bardzo pomocna. I gdyby nie moja silna wola walki – z chorobą i głupotą ludzi, którzy naklejali na mnie etykietki „świr” czy „psychol” – nie byłabym tu, gdzie jestem teraz.

– mówi S.

Pozostaje wierzyć, że depresja przestanie istnieć w naszym społeczeństwie jako temat tabu. Ludzie, których dotyka nie mogą stawać się tkanką niechcianą i stygmatyzowaną. Media, zamiast powielać artykuły z serii „5 sposobów na jesienną depresję”, powinny pochylić się nad przedstawionym tutaj problemem i korzystając z siły, jaką posiada ich przekaz, oswajać nas – społeczeństwo – z tym, co powinno być naturalne… Z tolerancją i szacunkiem wobec osób, których dotyka choroba.

Exit mobile version