Site icon Geek Cat

Freelancer vs. podkarpacka wieś

[g1_lead]Jakie szanse ma freelancer w starciu z… podkarpacką wsią? Jak wygląda jego życie w rzeczywistości zupełnie różniącej się od typowego wyobrażenia o codzienności freelancera? Dziś o freelancingu z dala od klimatycznych kawiarenek, spotkań networkingowych i darmowego wifi.[/g1_lead]

Freelancer z automatu kojarzy się nam z wielkomiejskim życiem, alternatywnymi kawiarniami, kolorowymi biurami coworkingowymi i wolnością. Wolność to jednak także wybór zupełnie niestandardowego otoczenia dla swojej pracy i przełamania stereotypów – także tych, związanych z freelancingiem. Dzisiejszy tekst to zaproszenie za kulisy wykonywania wolnego zawodu w totalnie wolnej rzeczywistości – dosłownie. W otoczeniu natury, z sarną zaglądającą rankiem przez okno w kuchni i niezwykłym klimatem małej, podkarpackiej, przygranicznej wioski. Zapraszam Was więc do Bereniki, która dziś na hattu.pl opowiada o freelansie na Zapipidopustkowiu 🙂

 

Freelancer vs. podkarpacka wieś

Zapipidofreelancing = freelancing na Zapipidopustkowiu. Z dala od klimatycznych kawiarenek, spotkań networkingowych i wi-fi na wolnym powietrzu. Co się nań składa?

Fochy

Początkowo miewa je chyba każdy freelancer. Na każdego, kto ośmielił się przeszkodzić mu w pracy, przychodząc i gawędząc „ale ładna dzisiaj pogoda” lub „zgadnij, co mi się śniło”. Lepiej (gorzej?), gdy w godzinach pracy dom pusty. Kto prócz rodziny i współlokatorów przeszkadza? Listonosz i kurier nie, kiedy czekamy na przesyłkę. Gromy ciskam dopiero na sprzedawców papieru toaletowego, Cyganów z dywanami, a szczególnie na faceta, który codziennie w okolicach 12 zatrzymuje się z handlem obwoźnym koło mojego domu i pipczy, dopóki ktoś nie podejdzie. Screw you, nie tak się sprzedaż prowadzi, nawet na Zapipido!

Radość

Wielka. Freelance to samodzielna droga na szczyt, zwłaszcza na początku trudna, ale przez to bardziej cieszy, bo nikt za nas śmietanki nie spija. I jeśli prowadzimy ją rozwojowo, napotykamy wiele miłych momentów, np.

Nie dostałam żadnego z tych zleceń, ale co się ubawiłam przy tworzeniu czegoś „na próbę”, to moje.

Energia

Wiadomo, że po kilku godzinach siedzenia przed kompem zaczyna jej brakować. Jeśli jestem w stanie, wsiadam na rower lub biegnę – tu nie trzeba „gdzieś”, wystarczy „przed siebie”. Wiecie, że od ziemi pochodzi ludzka energia i wystarczy pochodzić po niej gołymi stopami, by trochę jej nabrać?

Entuzjazm

Trzeba go tyle samo, co poprzedniczki. W trakcie grupowej pracy biurowej ludzie wzajemnie nakręcają się, motywują, dzielą pomysłami i dobrą energią. Uprawiając freelancing na Zapipidopustkowiu, o ciągły motor do pracy trzeba postarać się samodzielnie. Przekornym duszom wystarczą komentarze znajomych w stylu: A, to tak sobie dorabiasz. Myślisz wtedy: Dorabiasz? Poczekaj, aż zobaczysz moje konto bankowe, gdy już uporam się z tym projektem!

Nic nie zmieni tego, że najbardziej motywujące są kontakty z istotami z krwi i kości. Warto wyskoczyć choćby na 2 spotkania branżowe lub rozwojowe w tygodniu – wbrew pozorom, przed kompem i w ciągłym kontakcie z nowymi technologiami, można nieźle stetryczeć.

Lokal

Na Zapipido, gdzie stumetrowy dom wcale nie jest taki duży, problemy lokalowe również się zdarzają. Najlepiej pisze mi się w samotności, dlatego potrzebuję wolnej od ludzi przestrzeni (miastowi stwierdzą: cóż za wymagania!). Przeważnie mam miejsce tylko dla siebie, czasami wychodzę na kocyk do ogrodu lub na betonowy strych. Raz zdarzył się kryzys – o 6 rano umiejscowiłam lapka na pralce, w łazience. Wytrzymałam pół godziny.

Cel (na realizację daję sobie dwa lata) – własny gabinet, urządzony według zasad zen. Będzie profeska na betonowym strychu.

Ambicja

//Czytam właśnie „Tylko zołzy robią karierę” Debry Condren. Autorka przekonuje, że kobiety boją się słowa „ambicja”, stosując zamiast niego „sukces”. Nie zauważyłam…

Trzeba wiele, ściśle połączona z energią i z entuzjazmem, stosować w sytuacjach kryzysowych.

Gdy energia i entuzjazm wysiadają, pomyśleć: Nosz %^*%!, człowieku, przed trzydziestką chciałaś mieć dwa (wykorzystane!) scenariusze serialowe i filmowe na koncie, a na tym bankowym – mini-fortunkę. Zrób to, zmień coś, opracuj nową super-strategię. Przeważnie działa.

Nawigacja

Czy każdy freelancer powinien mieć swojego guru, od którego uczy się tajników zawodu? Tylko gdzie na Zapipidopustkowiu takiego znaleźć? (W Internecie! Hehe) W postaci nieelektronicznej również można, a na szerszą skalę można będzie. Wraz z freelancerką prowadzącą bloga Lajfstajl dla opornych staramy się zapewnić integrację wiejskich/podkarpackich freelancerów. Pierwszy krok – grupa na FB, do której można zapisać się tutaj: Podkarpackie na frilansie. Zapraszamy do dyskusji, poznawania i dzielenia się ciekawymi materiałami na temat freelancingu, zapoznawania się i żalenia.

Cierpliwość

Jeśli chodzi o kasę. Nie testowałam jeszcze (nie wiem, czy będę musiała), jak wygląda kredyt na frilansie, aczkolwiek jedno jest pewne – rzadko dostajemy przelewy regularnie 5. dnia miesiąca.

Z drugiej strony, zaangażowanie we freelancing rzadko pozostaje bez profitów. Prawda, że (zwłaszcza na początku) miesiące chude przeplatają się z tłustymi, aczkolwiek przekonana jestem, że jeśli nam zależy, sytuacja mniej więcej po roku się ustabilizuje: stali klienci, pewne i niewysychające źródła zleceń, większa formalizacja (wraz z nią zaangażowanie), coraz większa solidność i dbałość o wizerunek etc. etc.

W zachowaniu pewności i spokoju pomagają medytacje i afirmacje, np. te autorstwa Josepha Murphy’ego lub Larry’ego Wingeta.

Elektryczność

Na Zapipido nie ma problemu ze stałym netem i Wi-Fi w każdym urządzeniu (Zapipidopustkowie nie znajduje się w Bieszczadach!). Net może pieprzyć wszędzie, więc w mieście również zdarzają się sytuacje kryzysowe, gdy zlecenie trzeba wysłać, a tu łącza brak. Tam freelancerzy lecą do Maka, ja do znajomych (albo na strych, pożyczyć na moment obcą sieć niezabezpieczoną).

Podsumowując: freelance ma same zalety. A jeśli już pojawią się jakieś wady, przymrużam na nie oko – urok pozytywnego nastawienia do życia. Czy chociaż jedna z licznych dusz czytających Hattu również uprawia zapipidofreelancing? Chętnie pogadam!

Berenika Kochan – freelancerka, geek girl i autorka blogów: Zapipidopustkowie oraz Kolekcja Kamieni, współorganizatorka spotkań rzeszowskiej blogosfery I blog Rzeszów

Exit mobile version