Site icon Geek Cat

Prezent dla siebie, czyli subiektywna lista rzeczy, które zrobiłam z czystego egoizmu (i zupełnie nie żałuję!)

Geek Cat - prezent dla siebie

Czy kiedykolwiek zrobiłaś prezent dla siebie? Tak „egoistycznie”, pod wpływem zachcianki lub emocji? Ja w mijającym roku postanowiłam w końcu się do nich przekonać (i zupełnie tego nie żałuę!).

Zacznijmy od tego, że jeszcze do niedawna miałam ogromny problem z tym, aby zrobić jakikolwiek prezent dla siebie. I co lepsze – wcale nie byłam tego świadoma! Od zawsze uwielbiałam robić prezenty bliskim. Przed Bożym Narodzeniem zdąża mi się nieźle zaszaleć w tej kwestii. Bardzo rzadko jednak świadomie łapałam się na tym, by zrobić prezent dla siebie. Dlaczego?

Robienie sobie przyjemności jest postrzegane w naszym społeczeństwie niestety bardzo mocno w kategoriach niezdrowego egoizmu, czy wręcz narcyzmu. Ilu z Was wmawiano, że egoizm jest jedynie zły? Ilu z Was słyszało w dzieciństwie, że aby być dobrym człowiekiem, należy się dzielić? Ilu z Was wmawiano, że powinniśmy być skromni, pokorni i za bardzo nie dbać o dobra materialne (doczesne)?

Ja słyszałam to niemal non stop. Całe szczęście – w porę przejrzałam na oczy. Nie twierdzę, że pokora i skromność są złe, ale niestety sposób w jaki mówi się o tych cnotach sprawia, że budujemy w sobie (często nieświadomie) bardzo zakrzywiony obraz samego siebie, podważając nasze potrzeby czy wręcz to, że przecież zasługujemy na to, co najlepsze! 

Docenianie siebie, celebrowanie własnych sukcesów czy robienie prezentów dla siebie samej powinno wejść nam w nawyk! Dlaczego potrafimy obsypywać prezentami osoby, na których nam zależy, a być dupkami dla samych siebie? Wszak sami powinniśmy być dla siebie najważniejszą osobą na świecie! Dlatego też zastanówcie się – kiedy ostatnio zrobiliście prezent dla siebie?

// Psssttt! Przygotowałam dla Was DARMOWY workbook o tym, jak ogarnąć planowanie nowego roku – ponad 40 stron poradnika, ćwiczeń i arkuszy, które pomogą zaplanować najbliższe miesiące bez stresu i na własnych zasadach 🙂 Kliknij w obrazek poniżej i pobierz! //

Prezent dla siebie, czyli co dla siebie zrobiłam w minionym roku?

Mała uwaga – w tym momencie rozpoczyna się ta część tekstu, w której piszę o dosyć osobistych sprawach. Wiem, że moi czytelnicy potrafią to uszanować, jednak jeśli jesteś tu przypadkiem – miej proszę na uwadze, że w dyskusjach ZAWSZE panuje kultura 🙂

Terapia

Terapia to chyba najlepszy prezent jaki zrobiłam dla siebie w minionym roku. Mam wrażenie, że ciągle jeszcze pokutuje błędne przekonanie, że psychoterapia jest zarezerwowana jedynie dla osób w głębokiej depresji lub z wielkimi problemami. Owszem, ale nie tylko. Psychoterapia to także narzędzie, które pomaga nam zrozumieć mechanizmy i schematy w których funkcjonujemy. Daje nam możliwość spojrzenia na wiele aspektów naszego życia w zupełnie innym świetle. 

W moim przypadku decyzja o tym, aby skorzystać z psychoterapii była prosta. Doszłam po prostu do momentu, w którym uświadomiłam sobie, że nie wszystkie rzeczy jestem w stanie przepracować sama, a jednocześnie miałam ogromną potrzebę, aby je uporządkować. Nie mam też problemu, aby mówić o swojej psychoterapii otwarcie.

Rozpoczęłam terapię z konkretnych powodów. Poza decyzją o tym, że chcę uporządkować kilka istotnych dla mnie spraw, wiedziałam także, że ostatnie dwa lata były dla mnie bardzo wymagające – zarówno pod względem zawodowym, jak i prywatnym. Nie chciałam budować kolejnego etapu w swoim życiu na nieuporządkowanym fundamencie. Z perspektywy tych kilku miesięcy, od których uczęszczam na terapię, widzę ogromny progres. Proces ten pozwolił mi wiele zrozumieć i wyznaczyć sposób, w jaki mogę pracować nad konkretnymi problemami, a z samej terapii z pewnością nie zamierzam jeszcze długo rezygnować. 

Zakończenie toksycznych relacji

Zakończenie toksycznych relacji to kolejny prezent dla siebie z kategorii „najlepsze, co możesz zrobić” 😉 Gdy ktoś nie respektuje Waszych uczuć, mocno przekracza stawiane przez Was granice i mimo wielokrotnych obietnic poprawy po prostu po raz kolejny zachowuje się jak ostatni dupek, uwierzcie, że nie warto takich znajomości podtrzymywać. Been there, done that.

Ten proces wcale nie był dla mnie łatwy, za to cholernie potrzebny. W relacji potrafię dać drugiej stronie wiele – niezależnie czy mówimy o relacji partnerskiej, przyjacielskiej, koleżeńskiej, zawodowej. Jednak w momencie, kiedy równowaga pomiędzy tym co dajesz, a tym, co otrzymujesz zaczyna się niebezpieczne chwiać, coś po prostu nie funkcjonuje tak, jak powinno. W tym roku zakończyłam kilka relacji, które dosłownie wysysały ze mnie energię i były dla mnie maksymalnie toksyczne. Czy żałuję? Ani trochę!

Odrzucenie cudzych oczekiwań

Rok 2020 był wymagający, ale przede wszystkim – oczyszczający. Także w kwestii uświadomienia sobie, że tkwię w ślepym zaułku realizowania cudzych oczekiwań. Na szczęście i z tego się wyleczyłam. Nie obeszło się bez rewolucji, ponieważ ten proces zaowocował wieloma zmianami w praktycznie każdej sferze mojego życia, ale szczerze…? Jest mi po prostu o wiele lżej. 

Prezent dla siebie od siebie, czyli inwestycja w rozwój

Wiedza i kompetencje to prezent dla siebie, który zawsze z nami zostaje! Jest to dla mnie obszar, który od zawsze był dla mnie szalenie istotny. W minionym roku jednak mocniej niż wcześniej postanowiłam zainwestować w swój rozwój – głównie poprzez szkolenia i kursy online czy całą stertę branżowych książek. Część z nich pomogła mi uporządkować posiadaną wiedzę, inne – nabyć zupełnie nowe kompetencje, które mam nadzieję będą wkrótce fajnym fundamentem do dalszego rozwoju zawodowego. Jeśli interesują Was konkrety – dajcie znać. Chętnie przygotuję zestawienie sprawdzonych źródeł, na które warto wydać każdą złotówkę 🙂

Wakacje na chilloutcie

Zawsze podróżowałam w dosyć “aktywnym” stylu. Bez biura podróży i all inclusive w 5-gwiazdkowym hotelu, za to z pogoni za przygodą. Nie jestem typem, który wyleguje się przez tydzień na plaży. Uwielbiam za to podróżowanie, które pozwala chociaż na moment wczuć się w skórę lokalsów, a przede wszystkim – daje wolność. Tak między innymi spędziłam kilkukrotnie świetny czas w Dolinie Krzemowej, szwendając się po San Fransisco wzdłuż i wszerz. Wypady zazwyczaj były organizowane w trybie DIY, gdzie sami planowaliśmy loty, blokowaliśmy hotele czy AirBNB (a da się to zrobić nawet przez pokładowy, mega słaby internet w samolocie, gdzieś nad Atlantykiem, gdy uświadomisz sobie, że rąbnęłaś się w strefach czasowych i zarezerwowane Airbnb będzie dostępne dopiero 24h po przylocie – przetestowane, nie polecam xD), a same wyjazdy naszpikowane były dziesiątkami miejsc do odwiedzenia. 

Uwielbiam taki tryb podróżowania, jednak ten rok był inny. Pandemia skutecznie pohamowała moje podróżnicze plany, ale udało mi się w sierpniu wyskoczyć “na chwilę” do Hiszpanii. Szczerze mówiąc, pierwsze półrocze na tyle skutecznie wyssało ze mnie wszelką energię, że bez oporów przystałam na to, aby wypróbować nieprzetestowany przeze mnie jak dotąd plan – wyjazd z biurem podróży, hotel tuż nad morzem + leżing i smażing pod sierpniowym słońcem Majorki. Szczerze? To była naprawdę miła odmiana, której chyba po prostu w tamtym momencie potrzebowałam. Początkowo było mi nieco “nieswojo” (jak to tak, wszystko jest już “ogarnięte” i zaplanowane? Ktoś to zrobił za mnie?), ale szybko dostrzegłam uroki takiej sytuacji. Jeśli i z Was takie Zosie – samosie jak ze mnie, zachęcam. Po prostu zróbcie sobie taki prezent dla siebie, jeśli tylko nadaży się ku temu okazja. Czasem taki wyjazd “na gotowe” po prostu robi dobrze i głowie i ciału 😉

Selfcare

Poza kwestiami związanymi z urodą i ciałem, zaczęłam mocniej skupiać się ta sferze wewnętrznej. Regularnie medytowałam, powoli wkręcałam się w jogę i uważniej przyglądałam się temu, co mi służy, a co nie. Poniekąd właśnie dzięki temu zdecydowałam się na zakończenie kilku toksycznych relacji i po prostu bardziej zaczęłam doceniać siebie, swój czas i swoje zdrowie. 

Co do czasu – tutaj miałam ciężką przeprawę. Jako rasowy pracoholik, ktory uwielbia uciekać w kolejne projekty, bardzo ciężko było mi się zatrzymać i przyjrzeć tej kwestii. Na szczęście misja zakończyła się sukcesem. Zupełnie inaczej podchodzę do planowania i staram się bardzo mocni pilnować granicy pomiędzy pracą, a odpoczynkiem. Tego drugiego zaczęło się pojawiać z resztą coraz więcej. Uwierzycie, że jeszcze rok temu miałam problem z tym, aby bez wyrzutów sumienia zrobić sobie 30-minutową przerwę na książkę i kawę w ciągu dnia?! Na szczęście ten etap już za mną! 🙂

A Ty jaki prezent dla siebie zrobisz w tym roku?

Exit mobile version